niedziela, 18 października 2015

six 2/2

 'Powinieneś być tym który pomaga mi oddychać, a nie tym który zabiera mi oddech'


      Przeszłam obok niego obojętnie, tak właśnie, obojętnie. Jestem z siebie dumna, przynajmniej mogę być. Po tym wszystkim co się stało mogę przyznać że to jest ogromny wyczyn, wiem że się zatrzymał i za mną obejrzał ale to nie jest koło fortuny. Nie jestem kimś kogo można sobie owinąć wokół palca po jednym pocałunku, nie ważnym pocałunku. Skręcił korytarzem do stołówki oszukując wzrokiem Penelope, wypuściłam powietrze z ust widząc ją stojąca z resztą mojej przeklętej klasy, gdy już miałam do niej podejść zostałam pociągnięta za rękaw mojej bordowej bluzy, odwróciłam się gwałtownie widząc piorunujący uśmiech Jason'a
-Hej perełko- mrugnął wtulając mnie do siebie, zmarszczyłam brwi. Aha? Możliwe że u niego wszystko pięknie gra, jednorożce, kwiatki i tak dalej ale ja nadal nie pobierałam się po wszystkim co miało miejsce, nie wiem czy ktokolwiek by się pozbierał. Ostatnio zdaję sobie sprawę z tego że ja jako człowiek, przeżyłam więcej niż miałabym przeżyć heh? Odsunęłam się od chłopaka widząc jego zgraną gang mafię wchodzącą do stołówki, gang mafia. Dostałabym za to jakąś nagrodę? Natalie nie odrywała ode mnie wzroku, czułam jak wymyśla sobie w głowie miliony powodów dla których mogłaby mnie teraz tutaj na oczach wszystkich zabić a moją głowę powiesić sobie nad kominkiem, trochę melodramatycznie ale to Natalie Monroe, niegdyś uważana przeze mnie tylko za małą wredną szmatę próbującą zniszczyć mi życie ale teraz, wiem że jest małą szmato-morderczynią jeśli jest taka nazwa na Natalie. Przepraszam moje uczucia jakoś wyparowały prawie tak samo jak za wciśnięciem guziczka.
-Zjesz z nami?- usłyszałam głos Audrey przywołujący mnie na ziemię, pewnie, mała słodka Channel zje z bezmyślnym gangiem zagadka śniadanie, toż to było moje marzenie!
-Nie, zjem z Penelope- uśmiechnęłam się nie wzbudzając żadnych podejrzeń, mój wzrok powędrował do świdrujących po moim ciele karmelowych oczu, przełknęłam ślinę.
-Channel, przyjdź później do mojego pokoju. Porozmawiamy o tej całej... sytuacji- Jason zwrócił się do mnie chcąc rozluźnić atmosferę, kiwnęłam głową odwracając się i idąc do koleżanki. Amen
-Oh proszę proszę, panna 'nie zapowiedziany Jason w moim łóżku' zjawiła się na sniadaniu- zachichotała, wywróciłam oczami biorąc budyń i siadając przy bliskim stoliku- Czemu nie siądziemy z nimi? - spojrzałam na zgraną paczkę morderców przy oknie, a w głowie widziałam scenę ze zmierzchu gdy bella na stołówce gapiła się bezustannie na swojego wampirka Edwarda i jego wampirzą sforę. Cóż za przypadek DIN DIN DIN, prawie to samo
-Jakoś- wzruszyłam ramionami, Penelope wywróciła oczami zajadając swoją sałatkę
 -Dzisiaj idziemy zwiedzać- mruknęła odkładając widelcem części pomidora, uniósłam kąciki ust wyobrażając sobie wszystkie moje wymarzone zdjęcia na wieży miłości. -Tylko że nasza suka nie dała nam czasu na pochodzenie trochę po mieście, a naprawdę mam dość tych wszystkich tutaj smakowitych posiłków- syknęła, spojrzałam na Jason'a idącego do wyjścia z telefonem przy uchu. Wstałam
-Muszę iść do toalety- zwróciłam się do brunetki odchodząc szybko. Czułam palące moje ciało wzroki moich super kumpli, popchnęłam szklane drzwi wychodząc na korytarz, usłyszałam jego zachrypnięty głos za zakrętem
-Taa... załatwimy to- syknął- nie powinieneś wierzyć we wszystko co mówi Natalie ta, załatwimy to- mruknął, widziałam jak przeczesuje dłonią włosy. Zakończył rozmowę opierając całe ciało o ścianę, podeszłam powoli dotykając jego ramienia- Nie powinnaś za mną ciągle chodzić Channel, wiesz że to trochę wkurzające? -warknął patrząc w sufit, zaśmiałam się
-Tak podobno tak- weszłam między jego nogi ciągnąc za dwa końce jego biało czarnej koszuli w kratę
-To nie jest śmieszne rozumiesz?- oblizał usta obserwując całą moją twarz, zmarszczyłam brwi
-Coś się stało?-zapytałam, wypuścił gwałtownie powietrze próbując się uspokoić
-Chcesz wiedzieć co się dzieje?- patrzał na każdy centymetr mojej twarzy doszukując się odpowiedzi- Okay, chodź ze mną- złapał mnie za dłoń ciągnąc wzdłuż korytarza, chłopak zszedł po schodach do tak sądzę, piwnicy i pociągnął duże metalowe drzwi idąc ciągle prosto. Ah tak teraz to jest cześć w której błagam o życie? Bo właśnie zostaje ciagnięta przez morderce do piwnicy, to raczej nie jest okay. Skręciliśmy korytarzem w lewo wchodząc do małej komórki. Brunet zaświecił światło każąc mi usiąść, tak zrobiłam
-Więc zaczniemy od początku co? - usiadł na przeciwko mnie patrząc mi głęboko w oczy, pokiwałam głową- Trzy lata temu, ja i Justin mieszkaliśmy w rodzinie zastępczej, nie jako bracia z tej samej krwi czy coś. Trafiliśmy do tej samej rodziny od tak, nie znaliśmy się przedtem. Justin był tam pierwszy, traktowaliśmy siebie jak dobrych kumpli, chodziliśmy do szkoły, chodziliśmy na imprezy, zaliczailiśmy laski.... byliśmy dobrymi kumplami czy coś. Jakoś tak 12 lutego gdy wracaliśmy do domu zostaliśmy napadnięci, próbowaliśmy się bronić i wtedy to się stało, zabiliśmy ich. Nawet nie pamiętam jak to się stało, wiem tylko tyle że to wszystko było ustawione, jakoś pięć minut po zaistniałej sytuacji pojechało czarne bmw. Dowiedzieliśmy się że nas wybrali, z pośród setek innych osób nasza grupka została wybrana. Ja z Justin'em z Stratford, Natalie z Włoch, Taylor z Alaski, Audrey z ...
-Jason..- próbowałam przerwać jego samochwałe
-Alec Pervatti, tak się nazywa nasz szef. Za każde zlecenie zarabiamy dużo pieniędzy, nasz gang jest najlepszy w całej Ameryce, nie musimy się bać niczego rozumiesz? Zawsze jestesmy dyskretni ale ostatnio twój przypadek nas zdradził, powinniśmy cie za to zabić wiesz? Każdy świadek powinien umrzeć, ale ty to ty. Channel Pennington. Ty także dostałaś wybór wiesz? Wybrał cię sam Pervatti.
-Co?- moje serce zaczęło bić mocniej, podszedł do mnie klękając i złapał moje dłonie
-Jest rozwiązanie Channie, nie musimy cię zabijać- wytrzeszczyłam oczy
-Ty słyszałeś co ty teraz właśnie powiedziałeś?!- szepnęłam a łzy napłynęły mi do oczu. To nie Jason, nie w tym momencie. Wstałam podchodząc do drzwi
-Channel zrozum..
-Nie musze okay? Wiem tylko tyle, że dla ciebie najważniejsze jest .... to wszystko- wyrzuciłam ręce w powietrze dając upust emocjom -Nie musisz mnie zabijać? Czyli moje życie to twój wybór? -łza spłynęła po moim policzku, przeczesałam dłonią włosy
-Posłuchaj mnie, to nie miało tak zabrzmieć. Jesteś naprawdę dobrą przyjaciółką, nie chciałbym cię stracić a to że Alec wybrał cię do naszej ekipy daje ci nowy bilet na życie- podszedł do mnie scierając dłonią łzę z mojego policzka
-Ale Jason, mam wybrać pomiędzy zabiciem mnie a zabijaniem innych osób- szepnęłam, oblizał usta
-Pomożemy ci rozumiesz? Tylko daj sobie pomóc- mruknął- Alec przyjedzie dzisiaj o 17, musisz dokonać wyboru -otworzył drzwi pozwalając mi wyjść. Pokręciłam głową wychodząc. Co to ma wszystko znaczyć? Czy właśnie dali mi wybór zostać seryjnym mordercą? To jakiś dobry żart? Jeśli tak wyskoczcie mi teraz z kamerami, balonami i krzyczcie że mnie nabraliście
-Kurwa- szepnęłam potykając się o własne nogi i wyszłam z piwnicy. Wszyscy zdążyli zjeść śniadanie i udać się do swoich pokoi pewnie przygotowując się do wycieczki. Zarzuciłam włosy na plecy idąc korytarzem w stronę pokoi, weszłam po schodach widząc drzwi mojego pokoju, podeszłam chwytając klamkę i popychając drzwi.
-Channel- uśmiechnięta Audrey zwróciła się do mnie zakrywając ciałem jakiegoś chłopaka. Najwidoczniej byli tutaj sami a ja przeszkodziłam im w zabawie. Westchnęłam chcąc się ulotnić gdy moje oczy napotkały karmelowe Justin'a, uniosłam brwi zatrzymując się
-Co się dzieje?- zapytałam Audrey, nie to nie zazdrość. Brunetka wywróciła oczami robiąc krok w bok a ja mogłam zobaczyć siedzącego Justin'a bez koszulki, uchyliłam usta widząc sączącą się krew z jego lewego ramienia- Co tutaj się dzieje?!- warknąłam podchodząc bliżej nich. Justin wyszczerzył się głupio patrząc na Audrey
-No i z czego wyjesz? -zapytałam. Oblizał usta i delikatnie wzruszył ramionami krzywiąc się
-Wdał się w koleżeńską bujkę z Taylor'em, a Taylor jak zwykle posunął się o krok dalej i użył noża- dziewczyna wzruszyła ramionami, wywróciłam oczami - Odkaziłam to ale krew ciągle leci- wzruszyła ramionami.
-Musisz to zatamować Audrey, nie ma tutaj żadnej apteczki prawda? - mruknęłam podchodząc do łóżka Penelope i sięgnęłam po czarną apaszkę, zaraz obwiązywałam ramię Juatin'owi
-Okay, to ja idę pogadać z Taylor'em- mruknęła i wyszła. Westchnęłam kończąc i podałam chłopakowi koszulkę. Odeszłam od Justin'a siadając na moim łóżku i sięgnęłam po telefon odłączając go z ładowarki.
-Masz zamiar nie gadać ze mną do końca swojego życia? -mruknął pod nosem ubierając się, zagryzłam dolną wargę włączając telefon -Skarbie kiedyś w końcu się odezwiesz- uśmiechnął się, prychnęłam
-Umm nie, za jakieś siedem godzin będę martwa więc, nie- wzruszyłam ramionami. Spojrzałam jak próbuje przetrawić informacje, w końcu spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i wstał podchodząc do mojego łóżka, usiadł
-Ty chyba...
-Tak Justin, nie zamierzam być taka jak wy, wolę umrzeć niż krzywdzić innych- chłopak wyrwał mi telefon z dłoni próbując bym zwróciła na niego kompletną uwagę
-Zgłupiałaś? -szepnął. Pokręciłam głową podpierając się na łokciach- Jesteś gotowa umrzeć? -jego karmelowe oczy zmieniły kolor, teraz były jak czekolada. -Wiesz że tak się nie stanie, nie dopuszczę do tego rozumiesz co nie? -zaśmiał się nerwowo. Zmarszczyłam brwi
-Co ty możesz zrobić? Wybrałam- usiadłam krzyżując nogi.
-Myślisz że jestem taki głupi jak ten kretyn Jason? Że pozwoliłbym ci być taką osobą jak ja? Albo że pozwoliłbym ci umrzeć? -warknął. Rozchyliłam usta
-Jak ty to zamierzasz zrobić huh? -szepnęłam niepewnie, oblizał usta patrząc na mnie
-Zobaczysz, nie pozwolę zniszczyć ci życia tak? Powiedziałem ci coś wczoraj, jeśli pamiętasz. - wzruszył ramionami. Dotknęłam jego dłoni delikatnie muskając palcem jego skóry. Uśmiechnęłam się delikatnie
-Justin..- odwrócił wzrok marszcząc brwi -Możesz mi to jakoś wytłumaczyć? - zaśmiał się nerwowo, spuścił wzrok. Wszystko we mnie wirowało nie mam pojęcia co to miało oznaczać, czułam przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Justin spojrzał na mnie
-Mogę- szepnął i przysunął się gwałtownie stykając nasze usta razem. Uniosłam brwi oddając szybko pocałunek, chłopak chwycił mnie jedna dłonią moją talię powoli mnie kładąc, jego usta delikatnie się poruszały powoli rozszerzając moje aby jego język mógł osobiście spotkać się z moim, dotknęłam dłońmi jego szyi wplątując powoli palce w jego włosy. Czułam jak fajerwerki wystrzelają wokół nas, czułam wszystko co chciałam czuć. Chłopak spojrzał mi w oczy -To jest najprostsze wytłumaczenie Channel- mruknął zachrypniętym głosem, moje serce biło zbyt szybko, miałam wrażenie jakby miało zaraz wyskoczyć z mojej piersi -Nie pozwolę zniszczyć ci życia- warknął, wstał i wyszedł trzaskając drzwiami. Zostawił mnie tutaj samą zszokowaną. Podniosłam się lekko, moja klatka piersiową unosiła się i upadała. Justin Bieber. Nigdy bym się nie spodziewała że tak będę się czuła w obecności Justin'a, kiedyś uważałam go za obrzydliwego lowelasa ruchającego wszystko co popadnie a teraz? Dotknęłam opuszkiem palca ust będąc dalej w szoku, to był drugi raz kiedy mnie pocałował i to mi się podoba, sprawia że chce więcej i więcej. Wstałam patrząc na drzwi przez które wyszedł, on się o mnie martwi, nie pozwoli by stało mi się cokolwiek złego, nie pomyślałabym że znajdę w nim takie uczucie. Kurwa Kurwa Kurwa... Spojrzałam na zegarek, 10:45. Ściągnęłam swoją bokserkę podchodząc do szafy i wyciągnęłam szarą bluzę wciągając ja na siebie, poprawiłam swoje spodnie i ubrałam botki. Związałam włosy w wysokiego koka i biorąc torebkę z telefonem wyszłam. Mam nadzieję że wszyscy będą na mnie czekać, zeszłam ze schodów słysząc rozmowy. Wyszukałam wzrokiem Penelope podchodząc do niej
-Długa droga do tej łazienki co Channel?- usłyszałam. Westchnęłam patrząc na nią błagalnie
-Musiałam pomyśleć- mruknęłam, dziewczyna złapała mnie za ramię idąc za grupą osób
-Dobra nie wnikam, nasza wiedźma dała nam dwie godziny czasu na mieście więc jestem mega szczęśliwa. Mam nadzieje że będą tutaj jakieś fajne ciuchy- zaśmiała się. Próbowałam odszukać wzrokiem Justin'a, choć bynajmniej całą ekipę lecz raczej nikt nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni odblokowując go, tak miałam nadzieję że ktokolwiek z nich do mnie napisał. Nadzieja matką głupich.
      Po dwóch okrągłych godzinach chodzenia po wszystkich sklepach z Penelope i kolejnych dwóch godzinach zwiedzania miasta, mam dość życia. Cokolwiek się stanie, nigdy nie zabierajcie mnie do tego miasta. W cztery godziny moje marzenia obróciły się przeciwko mnie. Usiadłam na łóżku walając na podłodze zakupy
-Channel jesteś jakaś rozgarnięta- Penelope mruknęła wypakując swoje rzeczy, uśmiechnęłam się
-Wydaje ci się tylko, po prostu boli mnie głowa- Wstałam wchodząc do łazienki. Musze wziąść gorący prysznic, sięgnęłam po telefon i czyste rzeczy wchodząc do łazienki i się zamykając. Włączyłam Adele-Rolling in the Deep, ściągnęłam brudne ubrania i weszłam pod prysznic nucąc słowa piosenki. Odkryciłam czerwony kurek mierzwiąc swoje włosy, zaraz polałam swoje ciało kokosowym żelem pod prysznic. Powoli go wcierając kiwałam się do piosenki mojej ulubionej artystki zaraz po Beyonce, może ten cały taniec pod prysznicem wydaje się jakiś seksisty ale zawsze tak tak robię. Zaśmiałam się, może też się wydawać że myje się przed śmiercią? Zabawne. Spłukałam swoje ciało i wyszłam z pod prysznica otulając swoje ciało ręcznikiem, pozwoliłam mokrym włosom opaść swobodnie na plecy. Chwyciłam cień do powiek malując się delikatnie, może to niesłuszne albo niezdrowe ale to pomaga w jakimś sensie pozostać sobą. Zrobiłam eyeliner'em kreski i zaraz maznęłam oczy tuszem. Związałam mokre włosy w wysokiego koka i ubrałam czarną bieliznę, wsunęłam na tyłek czarne spodnie z wysokim stanem, zapięłam guzik i ubrałam szarą luźną bluzę. Wyszłam z łazienki widząc moje współlokatorki, uśmiechnęłam się siadając na łóżku i ubrałam stopki. Zagryzłam dolną wargę czując się dobrze?
-Jak się czujesz?- Natalie zapytała krzyżując ręce na piersi, zachichotałam zsuwając gumkę z włosów
-Wspaniałe- ubrałam białe converse i niechlujnie związałam sznurówki. - Czuje się wspaniale- weszłam do łazienki biorąc swój telefon i Włożyłam go do tylnej kieszeni -Czy ktoś z was wie gdzie jest Justin? - mruknęłam wychylając się zza framugi, Natalie spojrzała na Audrey unosząc brwi
-Nasz Justin? Od kiedy ty o niego pytasz? -zapytała najwyraźniej naburmuszona, zaśmiałam się
-Odkąd moja osoba ma tu jakiś powód istnienia, więc gdzie jest Justin Bieber? -zapytałam opierając dłoń na moim biodrze, Audrey wyszczerzyła się patrząc na mnie z góry na dół
-Oh Pennington nie tym tonem- Nat syknęła czując się urażona, oblizałam usta
-Więc jakim tonem mogłabym się do ciebie zwracać, Monroe?- uniósłam brew patrząc jak jej twarz robi się czerwona ze złości. -Gdyby ktoś pytał, będę u Justin'a- odwróciłam się gwałtownie wychodząc z pokoju, jestem z siebie cholernie dumna. Postawiłam się nikomu innemu jak Natalie. Jedną szmatę mniej, skręciłam korytarzem wchodząc szybko do pokoju chłopaków. Najwidoczniej była jakaś cisza obiadowa czy coś bo każdy siedział u siebie w pokoju, spojrzeli równo na moją osobę. Dostałam niezłego kopa pewności siebie albo to adrenalina? Sama nie wiem.
-Chłopcy możecie się na chwilę ulotnić? - mruknęłam opierając się o framugę drzwi, Jason zmarszczył brwi. Nie spodziewał się mnie w takim stanie. -No już, mam zamiar z kimś porozmawiać a nie oglądać waszych szlacheckich twarzy- wywróciłam oczami, zaśmiali się
-Dobra na chwilę tylko- odezwał się Justin do chłopaków, uniosłam kącik ust widząc że także chce ze mną rozmawiać. Chłopcy wstali patrząc na mnie niepewnie i wyszli, poczekałam aż porządnie zamknął drzwi i usiadłam na krześle przed Justin'em, spojrzałam w jego oczy
-Przemyślałam wszystko- mruknęłam patrząc na jego reakcję
-Ale tu nie ma nic do przemyślenia, będzie tak jak ja powiem- mruknął zakrywając się kołdrą, chwyciłam jej koniec
-Zamierzam być taka jak wy- mruknęłam, może w głębi duszy nie uśmiechało mi się to ale myśl że mogę być na codzień z nim codziennie podobała mi się, czuje się dobrze w jego towarzystwie
-Co ty powiedziałaś? -warknął i usiadł patrząc na mnie ze złością
-To jest mój wybór Justin tak? Więc wybieram każdą minutę z tobą- wzruszyłam ramionami, uniósł brwi. Nie wiedział co odpowiedzieć, zagryzł dolną wargę
-Jest na to inne rozwiązanie- mruknął, pokręciłam głową i zeszłam z krzesła wpełzając na niego, usiadłam na nim okrakiem chwytając się jego czarnej koszulki
-Może to głupie? Nie znamy się praktycznie a chcesz dla mnie jak najlepiej nie mam pojęcia czym to jest spowodowane ale to mnie pociąga, ty mnie pociągasz. -mruknęłam, zaśmiał się
-Kiedyś się dowiesz jak to uczucie się nazywa, ale dzisiaj martwimy się o twoją przyszłość- spojrzałam w jego piękne karmelowe oczy, westchnęłam
-Nie chcę martwić się o moją przyszłość, wiem jak ona będzie wyglądać, jest połączona z ciemnością - mruknęłam, chłopak dotknął opuszkiem palca mojego policzka
-Moja tak samo- szepnął. Przełknęłam ślinę nadal patrząc w jego oczy
-Wiesz że mamy jeszcze godzinę - mruknęłam, chłopak uniósł kącik ust błądząc dłońmi po mojej talii. Przybliżyłam twarz do jego pozwalając sercu szybciej bić, delikatnie dotknęłam ustami jego ust zatapiając się w słodkim pocałunku, odszukałam dłońmi końca jego koszulki wsuwając od nią dłonie, dotykałam każdego cala jego klatki. Jęknęłam przez pocałunek pchając chłopaka do tyłu aż opadł na łóżko, napotkałam jego dłoń kierując ją na mój tyłek, zaraz ścisł jeden pośladek a mój język zaczął walczyć o dominację z jego.
-Wiesz że nie możemy tego teraz zrobić- szepnął przez pocałunek, zaśmiałam się
-Wiem, ale to nie znaczy że nie możemy robić tego- mruknęłam zjeżdżając na jego szyję, zaczęłam lizać, ssać i przygryzać jej mały punkt. Zarechotał wesoło łapiąc moją talię
-Tutaj mam łaskotki młoda damo- wydyszał przez śmiech, zachichotałam siadając na nim
-Justin Bieber ma łaskotki? - zagryzłam dolną wargę, uniósł brwi
-A może przekonajmy się czy panna ładna je posiada?- mruknął i przewrócił mnie tak, że teraz on siedział na mnie
-Nie Justin, błagam cię - pokręciłam głową widząc jak pociąga moją bluzę, uśmiechnął się przyglądając usta do mojego brzucha i zaczął składać na nim mokre pocałunki, zamruczałam wplątując palce w jego włosy. Wybuchnęłam śmiechem gdy wypuścił powietrze mając usta w jednym miejscu na moim brzuchu
-Tak, jednak masz łaskotki- położył się na mnie i spojrzał mi w oczy. - Hej- szepnął uśmiechnięty
-Hej- zachichotałam mierzwiąc jego włosy, jest cudowny. Zmarszczyłam brwi -W sumie nie rozumiem tego wszystkiego- mruknęłam pociągając się na łokciach i spojrzałam mu w oczy- Odkąd to wszystko się dzieje, przecież się nie lubimy- zaśmiał się siadając na mnie
-Nie skarbie, to ty żyłaś w przekonaniu że się nie lubimy a ja cały czas byłem zamroczony przez Jason'a- wzruszył ramionami krzywiąc się- Był najważniejszy- zagryzł dolną wargę, uniosłam brwi. Położyłam się odwracając od niego wzrok, nie pamiętam by Jason zawsze był najważniejszy, to fakt faworyzowałam tylko jego ale inni też się liczyli. Justin zawsze był Justin'em, był nadęty i wredny, czasem samolubny i obrzydliwy a teraz jest kochany? Teraz Jason kojarzy mi się z naprawdę niezłym dupkiem.
-Bo nie sądziłam że jest... taki- powiedziałam przypominając sobie chłopaka w piwnicy, mówiący o mojej śmierci. Justin prychnął
-Zobaczyłaś w końcu jego prawdziwą twarz- Zachichotał. Ale to naprawdę nie w porządku
-Nie wiem co się stało z nami Justin, nie wiem gdzie stoimy. Raz się nienawidzimy a teraz skaczemy po sobie w łóżku i całujemy każdy centymetr naszego ciała. To chyba nie jest normalne....czyż nie?- zapytałam, chłopak wypuścił gwałtownie powietrze. Wzruszył ramionami
-Wiesz co ci mogę powiedzieć? Że kiedy jesteś przy mnie, wariuje- szepnął, uśmiechnęłam się delikatnie przybliżając go do siebie za koszulkę, złożyłam pocałunek na jego ustach
-Podoba mi się to- jęknęłam, przygryzł moją dolną wargę zaraz łącząc nas w pocałunku. Poczułam jego dłonie na mojej talii, nagle pisnęłam gdy Justin zaczął mnie gilgotać
-Nie fair!- Wybuchnęłam śmiechem próbując zrzucić jego dłonie -Justin błagam!- złapałam jego ręce i spojrzałam w jego uśmiechniętą twarz, był szczęśliwy. Nie widziałam go nigdy w takim stanie. Usiadłam przeżywając nogi przez jego biodra, wtuliłam się w jego klatkę piersiową
-Boje się- szepnęłam, oparł podbródek o moje ramię wypuszczając powietrze
-Wiem, ale to minie bardzo szybko. Nawet nie zobaczysz jego twarzy, to będzie szczyt jeśli zjawi się tutaj osobiście- mruknął, spojrzałam na niego
-Jak to?- zapytałam, zaśmiał się
-To jego urok, nigdy nie widziałem jego twarzy- wzruszył ramionami. Wiec nie powinnam się tak bać, podskoczyłam gdy ktoś wszedł do pokoju
-Dobra to trwa za długo, nie będziemy stać na korytarzu- Jason spojrzał na nas praktycznie wtulonych w siebie, uniósł brwi. Odsunęłam się od chłopaka
-Co tam- powiedziałam patrząc to na Jason'a to na Taylora. Tay zaśmiał się i usiadł na swoim łóżku, Jas zrobił zaraz to samo
-Leci- mruknął- Więc co zamierzasz zrobić z tym wszystkim?- spojrzałam na Justin'a, uśmiechnęłam się
-Będę taka jak wy- mruknęłam, Taylor wybuchł śmiechem patrząc na mnie
-Ty? Daj spokój nie przeżyjesz tygodnia będąc taka jak my- mruknął chichocząc. Justin prychnął
-Zobaczymy skarbie- cmoknął w jego stronę, Taylor rzucił w Justin'a poduszką śmiejąc się.
-To cieszę się że zostaniesz z nami Channel- powiedział Jason. Westchnęłam, też się cieszę. Jus oblizał usta opierając się o ścianę, czułam się strasznie niepewnie Jason obserwował to mnie to chłopaka obok mnie. Podskoczyłam gdy dziewczyny weszły do pomieszczenia, Audrey prawie się wywróciła zostając popychana przez Natalie
-Kretynko!- warknąła, zaśmiałam się. Nat skrzyżowała ręce na piersi opierając się o framugę i spojrzała wściekle na Justin'a
-Przyjechał- mruknęła Audrey patrząc na wszystkich po kolei, czułam jak mięśnie Justin'a się spięły. Wyskoczyłam jak poparzona z łóżka, więc ruszamy po nowe życie. Jason podszedł do mnie wzdychając
-Gotowa?- zapytał, pokiwałam głową. Jus wstał sięgając po swoją czarną bluzę z OBEY i wciągnął ją na siebie zaraz ubierając buty.
-Więc idziemy- usłyszałam głos Natalie, wyszliśmy z pokoju. Korytarz był pusty co usprawiedliwia przerwa obiadowa. Po cichu zeszliśmy schodami w dół i wyszliśmy z budynku, pogoda chyba współgrała z moim humorem, bo chmury były szare a wiatr wiał z każdej strony. Spojrzałam na kamienną twarz Justin'a, tak też mi się nie uśmiecha kolego. Szliśmy szybko za Natalie która prowadziła nas do jakiegoś parku, a może lasu? Skąd do cholery wziął się tutaj las. Gdy budynek hotelu kompletnie znikł mi z zasięgu wzroku moje serce zaczęło bić mocniej, teraz dociera do mnie co zaraz ma się wydarzyć. Przeszliśmy jeszcze kawałek mijając tylko drzewa, nie było tutaj ani jednej żywej duszy. Jason szedł tuż za mną, czułam się trochę bezpiecznie. Zauważyłam duży czarny samochód a przed nim dwóch facetów, przełknęłam ślinę
-To on?- zapytałam cicho, Taylor odwrócił się do mnie upewniając czy naprawdę zadałam pytanie. Pokręcił głową
-To szansa jedna na milion że zjawi się osobiście więc nie licz na to- powiedział, wyciągnęłam powietrze gdy się zatrzymaliśmy. Wysocy mężczyźni wyglądali całkiem podobnie jak z tego filmu, faceci w czerni. Justin wyszedł na środek witając się z nimi, zmarszczyłam brwi.
-Jesteśmy tu na zlecenie Alec'a, macie dokonać wyboru w sprawie Channel Pennington- powiedział jeden, Jus zakaszlał
-Dokonaliśmy wyboru, chcemy żeby dziewczyna była częścią ekipy- powiedział poważnym tonem, nigdy nie słyszałam aby Justin mówił takim tonem. Jeden, łysy mężczyzna spojrzał na mnie uśmiechając się
-Więc macie 48 godzin na przetestowanie dziewczyny, jeśli się tak nie stanie będziecie ostatnimi osobami którzy ją zobaczą- mruknął. Justin kiwnął głową, następnie siwy mężczyzna kazał mu się przybliżyć, tyle co widziałam że szepcze mu coś na ucho. Nie mam pojęcia czy mogłabym opisać moje uczucia w tej chwili, wszystko z mojego środka chciało wydostać się na wierzch. Po około pięciu minutach faceci w czerni (tak ich nazwałam po moim super skojarzeniu) odjechali. Brązowooki spojrzał na nas po kolei
-Zamierzasz nam powiedzieć czy będziemy grać w kalambury czy inną grę? -Natalie syknęła patrząc na chłopaka.
-Jedziemy do Los Angeles- mruknął. Uniosłam brwi, co ten dzieciak wygaduje?
-Los Angeles?!- zapytali wszyscy równocześnie
-Po chuja do los angeles Justin?- Taylor zapytał próbując poskładać wszystko w głowie
-Powiedział że mamy sprawdzić Channel, wysłał nas do Los Angeles. Mamy samolot za trzy godziny, powiedział że jeśli nie wyjdzie będę osobą która ją zabije- mruknął. Oh więc zabawa się jeszcze nie skończyła.

czwartek, 15 października 2015

six 1/2






        Usłyszałam dzwonek mojego telefonu błagający abym wstała z zimnej podłogi w końcu go odebrała, pociągnęłam nosem drżąc ze strachu. Może byłam zbyt wielką ofermą by wstać i go odebrać, może po prostu się bałam. Przeczesałam dłonią włosy patrząc na moje bose stopy kontrastujące z bladym drewnem paneli, to nie był dobry pomysł wybrać się do tej szkoły, spotkało mnie tutaj zbyt wiele złych rzeczy o których łatwo i szybko nie zapomnę. Naciągnęłam na kolana ciepłą bluzę Jason'a wchłaniając nosem każdy dostępny na niej zapach, jestem kompletną kretynką, jestem kretynką ufając ludziom którzy są dla mnie zupełnie obcy. Ufałam seryjnym mordercom, kto wie czy byłabym następna, kto wie czy każdy z nich jest tak samo zły i niebezpieczny. Mam w głowie tyle myśli i pytań które chciałabym właśnie im powiedzieć czy zapytać, o czym myślał Justin całując mnie w tej uliczce. Czy chciał odwrócić moją uwagę, czy może odepchnąć złe myśli kłębiące się w mojej głowie. Pierdolona ironia, tak właśnie powinnam nazwać sytuację w której się znajduję. Wstałam rozglądając się po pokoju który dzieliłam z dziewczynami, nie mogę tutaj spać. Nie chcę narazić się na coś złego, podeszłam do swojego łóżka dotykając delikatnej białej pościeli na której zaraz usiadłam. Chcę do domu, pomyślałam zanim położyłam się na łóżku zapadając w głęboki sen.

       Podniosłam się jak oparzona gdy ktoś dotknął mojego ramienia, spojrzałam gwałtownie na Justin'a siedzącego obok mnie na łóżku. Obok niego stała Natalie krzyżując

ręce na piersi i mierząc mnie wzrokiem, w wejściu stał Taylor uśmiechając się od ucha do ucha. Przełknęłam ślinę

-Hej Channel- Justin uśmiechnął się do mnie swoim zniewalającym uśmiechem powodując że wszystkie kłębiące się we mnie myśli zniknęły -Chciałbym z tobą porozmawiać okay? - oblizał usta machając dłonią do swojego towarzystwa aby opuścili pokój, zrobili to. Włożyłam kosmyk włosów za ucho obserwując swoje stopy- Jak już mówiłem, nie bój się okay? Nie bój się mnie kochanie, nie powinnaś się mnie bać- uśmiechnął się do mnie, przybliżył się sprawiając że poczułam jego perfumy, zmiękłam.

-Nie boję się ciebie- szepnęłam niepewnie, Jus uniósł wzrok obserwując wyraz mojej twarzy. -Gdzie Jason? -zapytałam niechcąc już dłużej siedzieć w jednym pomieszczeniu z Bieber'em. Zachichotał

-Ja powinienem ci w zupełności wystarczyć- wzruszył ramionami, zagryzł dolną wargę -Nie chcę żeby to co miało miejsce, wpłynęło na nasze relacje- powiedział opierając się o ścianę i biorąc moje stopy na swoje uda- No bo przecież to nic tak? To co zobaczyłaś to nic takiego - mrugnął do mnie. Oh tak, pewnie. Zabójstwo kogoś to nic takiego

-Pewnie, Justy to nic....wielkiego- oblizałam usta patrząc w jego oczy. Wyszczerzył się pokazując mi wszystkie ząbki

-Moja dziewczyna- mruknął zadowolony i przejechał dłonią po mojej łydce, wstrzymałam oddech -Mam nadzieje że nadal będziesz w stosunku do mnie taka, nie powinnaś się mnie bać. Jesteś dla nas bardzo ważną osobą, nie mamy powodu żeby cię skrzywdzić a jeśliby, nie dopuszczę do tego rozumiesz? Przy mnie nic ci nie grozi skarbie, od dzisiaj będę na ciebie zwracał poszczególną uwagę. Będziesz moim oczkiem w głowie - wyszeptał ostatnie słowo patrząc wprost w moje oczy. Co on sobie ubzdurał znowu? Chce udawać jakiegoś mojego przyjaciela czy coś? Oh nie Jus, już jednego mam.

-W porządku- mruknęłam, chłopak spojrzał na ekran telefonu zaraz znów spoglądając na mnie.

-Powinnaś się przygotować do snu, jeśli nie czujesz się zbyt dobrze w towarzystwie dziewczyn zostanę przy tobie- uniósł brew obserwując moją reakcję, chętnie chciałabym usłyszeć te słowa z ust Jason'a, ale jak widać zamiast niego mam Justin'a. Zastanowiłam się chwilę, jeśli pozwoliłabym mu tutaj zostać nie mam pojęcia jakby się to mogło skończyć. A bycie w jednym pokoju z dziewczynami też może skończyć się źle.
-To jak?- zapytał. Naciągnęłam rękawy bluzy ciężko wzdychając.
-Nie wiem czy to będzie dla mnie dobre, chciałabym choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. A teraz chciałabym zobaczyć Jason'a -wzruszyłam ramionami, chłopak wywrócił oczami mlaskając
-Jason, Jason, Jason... ale jak tam chcesz, twój wymarzony chłopaczek zaraz się zjawi- warknął i zerwał się z miejsca idąc w kierunku drzwi, podskoczyłam słysząc trzaśnięcie. Moje myśli i zmartwienia wirowały w mojej głowie, na pierwszym miejscu migotała mi twarz Justin'a. Już nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje, moje serce było całe roztargnione, szukało wyjścia ewakuacyjnego. Chciało się wydostać i uciec.
-Channel?- usłyszałam chrapliwy głos, podskoczyłam pociągając kołdrę do swojego ciała, zaraz zobaczyłam wysokiego brunetka stojącego w framudze drzwi. Jego włosy były postawione na żelu, uwielbiałam gdy to robił. Miał na sobie czerwoną koszulę w kratę i czarny podkoszulek a jego spodnie były nisko opadnięte w kroku
-Jason- szepnęłam cicho pozwalając oczom nacieszyć się widokiem, uśmiechnął się podchodząc do mojego łóżka- Ja..ja..-mruknęłam nie wiedząc co powiedzieć, kiwnął głową a jego brązowe oczy skierowały się na nasze złączone dłonie
-Musimy porozmawiać- powiedział poważnie. Przełknęłam ślinę próbując wyłapać z nim kontakt wzrokowy
-Rozmawiałam już z Justin'em, naprawdę nie mam ochoty drążyć tego tematu- wzruszyłam ramionami. Westchnął ciężko siadając na łóżku i złapał kołdrę przykrywając nas. Zmarszczyłam brwi
-W takim razie, porozmawiamy o tym jutro a dzisiaj, udawajmy że nic nie miało miejsca okay?- oblizał usta. Kiwnęłam głową i położyłam się na jego klatce piersiowej, tylko że ja przed oczami miałam ciągle tą samą sytuację. Brunet złapał moją dłoń krzyżując nasze palce razem
-Dobranoc Channel
-Dobranoc Jason- mruknęłam próbując wymusić sen. Mogłam się tylko domyślić, że nie zawsze mogę dostać to czego zapragnę. W mojej głowie pojawił się obraz Justin'a, myśl że może dażyć mnie jakimkolwiek uczuciem doprowadza mnie do szaleństwa.... ale mi się to podoba, choć nie powinno. Będę musiała to sprawdzić, nie mam pojęcia jak ale to sprawdzę.