wtorek, 26 maja 2015

four.

"will you remember when your inspirations goes away with your heart, and it's taking everything, what you have?"

miesiąc później...


    Spojrzałam na niedużą, białą, prawie całą zapisaną kartkę wiszącą na ścianie obok sekretariatu. Na jej środku były zapisane duże czarne drukowane litery składające się w dwa słowa, wycieczka do Paryża. Westchnęłam przygryzając wnętrze polika, w mojej prawej dłoni czarny mazak był ściskany już jakiś kwadrans, nie wiedząc czy zapisać moje imię czy też nie. Wybrałam się tutaj tylko i wyłącznie za namową Jason'a, obiecałam mu że wpiszę się na listę chętnych i wybiorę się z nim na wspaniałą i normalną wycieczkę jak każdy tutaj nastolatek. Co prawda, nie chciałam nigdzie wyjeżdżać. Wolałam zostać tutaj w akademiku lub wrócić na dwa tygodnie do domu. Uniosłam dłoń przyciskając mazak do papieru, zależało mi na Jason'ie i naprawdę zrobiłabym dla niego wszystko, zaczynając od wpisania się na tą gównianą listę, ale miałam obawy. Do Paryża wybierał się cały akademik, wraz z moim wrogiem Taylor'em. Zagryzłam dolną wargę wpisując niezgrabnie moje nazwisko, raz się żyje. Głupie powiedzonko. Pojadę, zrobię to dla Jason'a, może ten wyjazd nie będzie taki zły. Odwróciłam się gwałtownie pozwalając aby moje włosy rzuciły się na moje ramię. Podskoczyłam widząc za sobą Justin'a Bieber'a. Uśmiechnął się lekko wyrywając z mojej dłoni pisaka i pochylił się bazgrząc imię i nazwisko na kartce, włożył pisaka do tak zwanej "pochwy" i wyprostował się mierząc mnie wzrokiem
-Hej Pennington- mrugnął do mnie i oblizał usta idąc w swoją stronę. Westchnęłam wywracając oczyma, nigdy nie lubiłam gdy ktoś mówił do mnie po nazwisku, a tym bardziej pan szanowny Bieber. Przez ostatni miesiąc mogłam go bardzo dobrze poznać. To chłopak bardzo roztrzepany, jeśli mogłabym to tak ująć. Jego hobby to dziewczyny, znaczy umm pieprzenie dziewczyn w różnych dziwnych miejscach. Nie chciałam nikomu mówić ale po imprezie u Natalie, znalazłam go w wannie z Penelope. Tak, w mojej wannie z moją współlokatorką, inaczej teraźniejszą przyjaciółką. To było okropne doświadczenie nakryć ich tam nagich, ewh. Potrząsnęłam głową odwracając się na pięcie i idąc w stronę klasy 213B, czyli na chemię. Chodzę na nią z Audrey, przyjaciółką Nat. Um, pominęłam fakt iż już nie jestem torturowana przez dziewczynę, nie dawno zapadł między nami rozejm gdy dowiedziała się o Jason'ie.  Poprawiłam ramię torby i popchnęłam drzwi sali stając się głównym obiektem zainteresowań
-Panno Pennington co tak wcześnie?- mruknęła stara kobieta z sarkazmem zza biurka, wzruszyłam ramionami idąc w stronę ławki Audrey. Dziewczyna spojrzała na mnie spod grubych rzęs gryząc gumkę z ołówka, uśmiechnęłam się do nie siadając na krześle i wyciągnęłam książki
-Hej Channel- uśmiechnęła się opierając łokcie na stoliku
-Cześć Audrey- szepnęłam otwierając książkę na tej samej stronie co dziewczyna. Brunetka wyciągnęła z zeszytu kopertę i przesunęła po ławce dając ją mi. Na środku widniało ładnym pismem "Channel", zmarszczyłam brwi otwierając kopertę. W jej środku była mała różowa karteczka, wyciągnęłam ją i rozchyliłam tak, że z małej karteczki stała się duża. To była mapa, zmarszczyłam brwi
-Co to jest?- mruknęłam. Dziewczyna zachichotała cicho zakrywając usta dłonią
-Byłam w sekretariacie dziś rano i wzięłam także dla ciebie, to mapka gdzie możemy wychodzić i gdzie co się znajduje, rozumiesz? Dotyczy Paryża - mruknęła -Jesteście z nami w pokoju okay? Nie chcemy być z wieśniarami z naszej klasy, wolimy was- wzruszyła ramionami. Pokiwałam głową wkładając kartkę do książki, zapowiadają się ciekawe dwa tygodnie. Zdziwiłam się gdy zadzwonił dzwonek, myślałam że nie było mnie jakieś pięć minut, okazuje się że spędziłam całą godzinę na rozmyślaniu czy wpisać się na listę czy też nie. Wstałam pakując książki do torby i poczekałam na brunetkę z którą zaraz wyszłam z sali. 
-Widziałaś dziś Jason'a?- zapytałam rozglądając się wkoło, Audrey pokręciła głową podciągając swoje krótkie szorty
-Myślę że siedzi w swoim pokoju zadowalając się przy twoim zdjęciu- wzruszyła ramionami, spojrzałam na nią gwałtownie- Żartuję! - wybuchnęła śmiechem. Prychnęłam odwracając wzrok, uśmiech sam wkradł się na moją twarz gdy zza rogu wyszedł Jason z Justin'em. Podbiegłam do niego rzucając się mu na szyję, zaraz poczułam jego dłoń na moich plecach co spowodowało obudzenie się motyli w moim brzuchu. Lecz coś nie grało. Odsunęłam się patrząc na kamienną twarz chłopaków
-Co jest- mruknęła Audrey podchodząc do nas, Jason westchnął patrząc na Bieber'a i podał dziewczynie swój telefon, zmarszczyłam brwi. Oni zawsze zdawali się tajemniczy, groźni. Ich tajemnice mogłyby zabić każdego w tym akademiku, naprawdę. Jason ciągle mi powtarza że zadawanie się z nimi sprowadzi mnie na granice niebezpieczeństwa, że to gra, gra nie dla dziewczyny takiej jaką jestem. 
-Jas, co się dzieje? -zapytałam unosząc brwi i spojrzałam na niego, uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło przybliżając do siebie. Nie, nie jesteśmy parą. Po prostu jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi 
-Nie powinnaś mieć przypadkiem teraz chemii? -zapytał odwracając ode mnie wzrok. Prychnęłam
-Miałam teraz idioto- wywróciłam oczami, chłopak przycisnął dłoń do mojego biodra przygryzając wargę
-Chłopaki chodźmy do Nat- szepnęła dziewczyna, Justin pokiwał głową gotowy iść za Audrey
-Idź na lekcje zobaczymy się za godzinę- Jason mruknął wymijając mnie i idąc z Justin'em i brunetką przez korytarz. Wypuściłam powietrze tracąc ich z zasięgu wzroku. Ich tajemnice z dnia na dzień naprawdę mnie przerażają.

      Popchnęłam drzwi na stołówkę odszukując wzrokiem kogoś znajomego, minęły dwie godziny. Jason, Audrey i Justin nie dali znaku życia, to naprawdę jest chore. Codziennie znikają na prawie cały dzień, a co najlepsze gdy pytam gdzie byli, każdy ma swoją własną historię. Westchnęłam widząc całą paczkę przy jednym stoliku, rozejrzałam się i powoli zaczęłam iść w ich stronę. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo mi nie ufają, mogliby zdradzić choć kawałek. Naprawdę interesuje mnie to po co i gdzie znikają na całe dnie, Jason poznał mój sekret, który będzie towarzyszyć mi do końca życia, wyryty w mojej psychice jak blizna, teraz w zamian chyba może odwdzięczyć mi się tym samym? Podeszłam do ich stolika siadając obok Jason'a, chłopak spojrzał na mnie uśmiechając się
-Gdzie byliście?- zapytałam mierząc ich po kolei wzrokiem, Natalie zachichotała biorąc frytka do ust i spojrzała na mnie wymownie. Wywróciłam oczami
-Paliliśmy w garażu laleczko- Justin odezwał się, kompletnie mnie tym zaskakując. Pierwszy raz nie użył mojego nazwiska, uniosłam brwi mierząc go wzrokiem. To naprawdę duży postęp, chyba przeszliśmy na wyższy level.
-Ouh-tylko to mogłam w tej chwili wydusić, naprawdę mnie zszokował. No bo patrzcie, przez cały miesiąc znam go pod względem szalonego podrywacza lubiącego uprawiać seks w różnych miejscach, włączając w to moją wannę, który nazywa mnie po nazwisku.
- Channel, zapisałaś się na tą listę tak jak cię prosiłem? -Jason spojrzał na mnie unosząc prawą brew. Uśmiechnęłam się
-Tak mamuś, ubrałam sweter nie musisz się martwić- zachichotałam wzruszając ramionami, szturchnął mnie łokciem śmiejąc się.
-Spakowałaś się? Wiesz że jutro z samego rana wyjeżdżamy?- usłyszałam Penelope siedzącą między Justin'em a Audrey. Zagryzłam dolną wargę, to nie fair że już jutro wyjeżdżamy. Nie zdążyłam nic z tym zrobić, w sumie potrzebuję pomocy a nie pozwolę by Jason znów gdzieś zniknął, więc zabiorę go do mojej Narnii.
-Nie, właśnie opuszczam resztę lekcji i przyjmuję prośbę o pomoc ze strony Jason'a- uśmiechnęłam się w jego kierunku, brązowooki westchnął zgadzając się. Wyciągnęłam dłoń po jego colę i zatopiłam usta w puszce pijąc, przyrzekam sobie że dowiem się o co chodzi w ich tajemnicach.



     Rzuciłam bluzą w stronę chłopaka.
-Składaj- mruknęłam sięgając po inne ubranie, Jason wywrócił oczami niezdarnie składając ciuch i włożył go do walizki czekając na następny. Zaśmiałam się -Wyglądasz tak cholernie gorąco gdy składasz ubrania- cmoknęłam zwracając jego uwagę i rzuciłam kolejnym ubraniem. Przechwycił to chichocząc
-Wyglądasz cholernie słodko siedząc na podłodze i rzucając ubraniami- mrugnął, skrzywiłam się w uśmiechu.
-Channel?- mruknął składając crop top. Uniosłam brew
-Tak misiu- uśmiechnęłam się słodko, odwzajemnił uśmiech słysząc jak go nazwałam. Wstał odkładając bluzkę i podszedł do mnie siadając obok mnie- Hej, hej, hej. Nie skończyłeś kopciuszku, wracaj na miejsce- mruknęłam udając zdruzgotanie. Wystawił język w moim kierunku
-To twoje 'pakowanie' nie ma końca, chcę odpocząć- położył się na porozrzucanych ubraniach wzdychając- Nie wiem jak ty, ale ja ci tego nie posprzątam -mrugnął. Zaśmiałam się lekko siadając na jego brzuchu
-Przecież obiecałeś że pomożesz- zrobiłam smutną minkę kładąc palce wskazujące na policzkach. Wyszczerzył się
-Nic takiego nie mówiłem, kłamczucho- powiedział niskim tonem, zarechotałam kładąc dłonie po obu stronach jego głowy.
-Mówiłeś- szepnęłam rozbawiona. Zaraz spadłam z niego odwracając głowę w kierunku otwartych drzwi
-Sorry że przeszkadzam ale chcę telefon- Penelope zaśmiała się i podbiegła do biurka odłączając od ładowarki telefon, pomachała nam znikając za drzwiami.
-Koniec odpoczynku pomóż mi posprzątać ten bałagan- wstałam kładąc stopę na jego brzuchu, uśmiechnął się łapiąc za nią i pociągnął tak, że upadłam na niego okrakiem. Fuknęłam
-A może posprzątasz sama a ja sobie tutaj poleżę?- oblizał usta, odwróciłam wzrok. -Dobra- mruknął i zrzucił mnie z siebie biorąc w dłoń parę ubrań i wcisnął je do walizki. Wybuchnęłam śmiechem
-Dlaczego od razu strzelasz fochami Jason?- wytknęłam w jego stronę palca wskazującego uśmiechając się, wystawił język i zapiął walizkę zrzucając ją z łóżka i usiadł na nim biorąc poduszkę
-Chciałem spędzić z tobą romantyczne popołudnie, a ty każesz mi sprzątać- powiedział urażony. Uniosłam brwi krzyżując ręce na piersi.
-Awh Jas- wydęłam wargę i biorąc swój telefon usiadłam obok niego- Boję się latać samolotami- wzruszyłam ramionami. Spojrzał na mnie marszcząc brwi
-Perfekcyjna zmiana tematu, panno Pennington- cmoknął, uśmiechnięta wtuliłam się w jego ramię -Mam w pokoju chyba zapasowy spadochron, jak będziemy spadać pożyczę ci jeden- powiedział, uszczypnęłam go w bok powodując że podskoczył -Żartuję!- zachichotał. Spojrzałam na niego z góry, jego brązowe oczy migotały wesoło patrząc na mnie. Ten widok to najlepsze co mnie w życiu spotkało, Jason jest wszystkim czego potrzebuję.


następny dzień, piątek 5:45

    Ziewnęłam. Penelope wsunęła na siebie kremowe rurki, wciągnęła brzuch i zapięła guzik.
-Mam nadzieję, że te dwa tygodnie mnie jakoś naprawią- mruknęłam przeczesując grzywkę do tyłu. Penny spojrzała na mnie spod łba śmiejąc się.
-Zmienią nawet nie wiesz jak- mruknęła -Coś mi się zdaje że te dwa tygodnie będą naprawdę ciekawe. - wypuściła powietrze oglądając się w lustrze. Dziewczyna powinna założyć coś w czym będzie jej wygodnie, a nie takie gówno. Związałam włosy w wysokiego koka, włożyłam telefon i słuchawki do kieszonki od plecaka i pociągnęłam za sobą walizkę. Naprawdę nie chcę wiedzieć jak teraz wyglądam, wstałam zrzucona z łóżka przez Penelope i wciągnięta do łazienki, to naprawdę nie jest w porządku, wszystko mnie boli. Poczekałam chwile na dziewczynę i wyszłam z pokoju idąc zatłoczonym uczniami zombie korytarzem. Razem z Penelope i dwoma dziewczynami weszłyśmy do windy i zjechałyśmy na dół. Nie miałam ochoty w tak brzydką pogodę gdzieś wychodzić, to nie najlepszy pomysł. Jest zimno i mokro, do tego jestem strasznie zmęczona i obolała
-Hej misiu- usłyszałam za sobą gdy wyszłam z windy, odwróciłam się widząc Jason'a który przytulił mnie całując w czubek głowy- I Penelope- uśmiechnął się witając ją. Oblizałam usta patrząc na Justin'a piszącego coś na swoim telefonie, mógłby od czasu do czasu przywitać się zwykłym 'hej" czy coś, nie żebym tego potrzebowała, ale powinien spróbować być choć trochę sympatyczny czy kulturalny.
-Cześć Justin- odezwałam się nieśmiało, Jason zachichotał cicho patrząc na zdezorientowanego kolegę.
-Siema- odezwał się wracając z powrotem do telefonu, wywróciłam oczami.
-Dziewczyny na lewo, chłopcy na prawo!- krzyknęła dyrektorka w marnym różowym kombizonie, każąc nam wyjść. Westchnęłam idąc za Penelope
-Nie sądzisz że od jakiegoś czasu oni zachowują się dziwnie?- zapytałam cicho rozglądając się by nas nikt nie usłyszał, dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie.
-To znaczy?- zapytała wkładając kosmyk włosów za ucho. Wzruszyłam ramionami
-Nie zauważyłaś że znikają na całe dnie? Nie chcą nic mówić?- szepnęłam, zaśmiała się.
-Może na tyle ci nie ufają by powiedzieć co robią całymi dniami?- zachichotała kręcąc głową i weszła do autokaru, ja razem za nią szukając miejsca.
-Nie chodzi o to, Jason mówi mi wszystko Penns- fuknęłam poruszona. Spojrzała na mnie unosząc brew i usiadła przy oknie, klapnęłam obok niej
-Channel, Jason nie jest nawet dla ciebie przyjacielem. Nie widzisz jak on na ciebie patrzy? Trudno to nazwać przyjaźnią, kochanie- uśmiechnęła się wyciągając telefon z kieszeni bluzy. Wywróciłam oczami już się zamykając, nienawidziłam jak poruszała ten temat. Wiem dobrze co czuje do mnie Jason, powiedział to mi nie raz. Ale uwierzcie mi, nie czuję potrzeby mieć chłopaka a z Jason'em mam dobry kontakt i nie chciałabym tego zniszczyć. Wyciągnęłam telefon i słuchawki z kieszonki, wkładając je do uszu i włączając piosenkę Taylor Swift 'Bad Blood'.
      Wyszłam z autokaru spoglądając na wielki budynek, byliśmy już na lotnisku. Po mojej prawej z autokaru wysiedli chłopacy śmiejąc się z nie wiadomo czego. Złapałam się za przedramię idąc za naszymi nauczycielkami, walizki zabrali nam jacyś ludzie.
-Hej Channel! -odwróciłam się patrząc na Natalie, uśmiechnęłam się -To jak? Jesteście z nami w tym pokoju?- zapytała. Spojrzałam na Penelope szukając odpowiedzi, co prawda nie rozmawialiśmy jeszcze o tym i nie wiem czy chciałaby dzielić z nimi pokój.
-Ta- Niebieskooka wyszczerzyła się w stronę Nat, odetchnęłam. Weszliśmy do wielkiego budynku, nie było za bardzo przyjemnie.
       Po jakiejś godzinie siedzieliśmy na swoich miejscach w samolocie. No to witaj Europo.





***
Przepraszam że taki krótki, ale musiałam to jakoś napisać bo chcę by w piątym rozdziale wszystko się zaczęło. Nie martwcie się, piąty niebawem.
Doh, przepraszam za moją długą nieobecność xx
ly.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

kocham cię xx